Budżet partycypacyjny 2.0.?

Z budżetem partycypacyjnym w Warszawie jest trochę jak z demokracją – ma mnóstwo wad, ale nie ma nic lepszego. Nadarzył się jednak dobry powód do ulepszeń – jest nim zapisanie budżetów obywatelskich w ustawie o samorządzie gminnym. Zgodnie z ustawą jest to teraz obowiązek każdego miasta na prawach powiatu. Miasto korzysta z okazji i wprowadza zmiany zarówno wynikające z wymogów ustawy, jak i inne, podyktowane ewaluacją dotychczasowych edycji. Czy to pomoże, czy wręcz przeciwnie, na reanimację jest już za późno, a w dzielnicy i mieście będzie straszył partycypacyjny zombie?
Nie ma co ukrywać, budżet partycypacyjny na Bemowie przeżywa coraz większy kryzys. Uczestniczymy w nim od początku i obserwujemy tendencję jak na poniższej infografice (autor: Tomasz Smyczyński):
Jak widać, spada liczba projektów złożonych, dopuszczonych do głosowania oraz liczba głosujących. Z kolei na poziomie wykonawczym kumulują się kolejne niezrealizowane projekty i nierozstrzygnięte przetargi. Widać wyraźnie, że ludzie są coraz bardziej zniechęceni, nie widząc efektów swojego zaangażowania. Na szczęśliwy finał czekają dziesiątki ciekawych inicjatyw – m.in. plac zabaw na Osiedlu Groty czy altana w Ogrodzie Społecznościowym.
W tym kontekście znamienne były konsultacje społeczne, podczas których można było ocenić BP w nowym kształcie. Odbyły się one 6 listopada w Dwóch Jelonkach – zgromadziło się na nich spore grono urzędników i aż… trzyosobowa grupa mieszkańców, w tym Magdalena Niedźwiecka Pruszkowska i Anna Górecka Jakimcio z Bemowiaków. Należy jednak oddać sprawiedliwość mieszkańcom – spotkanie ogłoszono z niewielkim wyprzedzeniem, a godzina 17 to niefortunna pora dla osób, które zwykle dopiero wtedy wychodzą z pracy.
Jak więc będzie wyglądał budżet partycypacyjny 2020?
Podsumujmy:
- Znikną dzielnicowe zespoły ds. BP, ponieważ ustawa odbiera im w zasadzie wszystkie dotychczasowe kompetencje.
- Kompetencjami tymi były m.in. ustalenie definicji ogólnodostępności efektów projektu, podział dzielnicy na obszary i przydzielenie do nich konkretnych kwot oraz limitów kwotowych na jeden projekt. Od teraz ogólnodostępność będzie zdefiniowana wspólnie dla całego miasta; limity kwotowe ustali prezydent miasta lub burmistrz dzielnicy; zniknie też możliwość podziału dzielnicy na mniejsze obszary. To ostatnie wynika z zapisów ustawy – według ustawodawcy pulę budżetu można podzielić w mieście na jednostki pomocnicze, którymi w Warszawie są dzielnice. Zespoły nie będą sprawdzać, czy złożone pomysły są zgodne z kryteriami ogólnodostępności, a za weryfikację pomysłów w całości będą odpowiadać urzędnicy. Odwołania trafią do prezydenta miasta lub burmistrza dzielnicy.
- Kwota do wydania w ramach BP będzie ustalona sztywno i zawsze wyniesie 1% budżetu dzielnicy (dla zobrazowania: w zeszłym roku na Bemowie pula była wyższa – 1,2% budżetu, zaś ustawa wymaga, aby budżet obywatelski wynosił minimum 0,5% budżetu danej jednostki).
- Nowością będzie także wprowadzenie ogólnomiejskiej puli BP – na rok 2020 będzie to około 30 mln zł. Za projekt ogólnomiejski uznawany będzie taki, którego realizacja leży w kompetencjach biur w „dużym ratuszu” lub taki, którego realizacja odbywa się na obszarze minimum 2 dzielnic jednocześnie. Limit na jeden projekt ustalono na wysokości 6 mln.
- Do 24 zmniejszy się liczba podpisów poparcia, koniecznych do zebrania pod pomysłem. Uproszczony zostanie formularz do składania projektu – nie będzie już konieczności wykonania szczegółowego kosztorysu, wystarczy oszacowanie. Znikną także obowiązkowe prezentacje projektów.
- Głosować będzie można na maksymalnie 10 projektów dzielnicowych i 5 miejskich – wyznacznikiem przestanie być pula pozostałych do wydania pieniędzy.
- I najbardziej kontrowersyjna nowość: głosowanie za i przeciwko. Ten pomysł nie wynika z ustawy – wprowadzono go jako odpowiedź na powtarzające się od lat wnioski Warszawiaków. Realizowane będą tylko te projekty, które uzbierają minimum 24 punkty „za”.
Ostatnie trzy punkty zostaną wprowadzone z inicjatywy miasta – ustawa nie nakłada takich obowiązków.
Źródło informacji znajduje się tutaj. Tutaj natomiast można przeczytać projekt regulaminu i uchwały Rady Warszawy, powołującej budżet partycypacyjny ze zmianami.
Nasz komentarz
- Na Bemowie zespoły funkcjonowały prężnie tylko tuż po wyborze – pod koniec cyklu BP zapał znikał i spadała frekwencja na spotkaniach (szczególnie ważnych, bo w trakcie weryfikacji projektów). Regułą było także, że z możliwości zaangażowania w prace zespołu nie korzystali radni (z wyjątkiem radnej Hanny Głowackiej), mimo, że mieli do tego prawo. Woleli realizować się raczej jako projektodawcy, co szczególnie kuriozalne, zważywszy, że mają do dyspozycji inne, równie skuteczne narzędzia, a BP miał być przeznaczony dla zwykłych mieszkańców. Mimo powyższych problemów zespołów będzie brakowało – były one jednym z miejsc, gdzie społecznicy spotykali się, zdobywali informacje, konfrontowali z urzędnikami. To nie kto inny jak członkowie zespołu zorganizowali pierwszy bemowski maraton pisania projektów czy prowadzili fanpage BP na Bemowie.
- O ile dobrym pomysłem jest wspólne wypracowanie jednakowej definicji ogólnodostępności dla całego miasta, o tyle brak możliwości podziału na mniejsze obszary uważamy za jedną z największych bolączek nowego budżetu partycypacyjnego. Szanse na sukces w głosowaniu automatycznie tracą małe społeczności, a zyskują blokowiska (na których nota bene i tak nie można zrealizować wielu projektów, bo na Bemowie są one w zarządzaniu wieczystym spółdzielni mieszkaniowych, czyli nie są to tereny, o których decyduje miasto). Zastanawia nas, dlaczego miasto przyjęło tak niekorzystną interpretację nowej ustawy. Wprawdzie owszem, ustawa określa sposób podziału miasta na jednostki pomocnicze, ale też nie zabrania wprost ich dzielenia na jeszcze mniejsze jednostki. Jeśli budżet partycypacyjny ma faktycznie zmieniać miasto i aktywizować ludzi, to nie można aż tak go ograniczać – przeszkód i bez tego jest dużo.
- Ustalona pula do wydania: trochę szkoda. Były dzielnice, w których kwota BP dochodziła lub była równa nawet 2% budżetu dzielnicy, a konkurencja nadal była silna. Z drugiej strony zdarzało się już, że na mniejszych osiedlach łączna suma wszystkich złożonych projektów ledwie przekraczała kwotę przeznaczoną dla tego rejonu.
- Ciekawe rozwiązanie, choć boimy się, że projekty miejskie staną się szczególnie jaskrawym przykładem wyręczania miasta przez mieszkańców. Pamiętamy jednak pomysł z ubiegłorocznego budżetu bemowskiego, który nie mógł być zrealizowany, ponieważ był zlokalizowany na pograniczu Bemowa i Woli (chodziło o przejście przez tory w stronę centrum handlowego). Jeśli wprowadzenie budżetu ogólnomiejskiego stanie się panaceum na takie problemy, jesteśmy za.
- Mniej przeszkód przy procedurze składania projektów to więcej ciekawych pomysłów, aktywizujących np. młodzież. Do tej pory pomysłodawców często zniechęcało przekonanie, że muszą mieć wiedzę ekspercką. Teraz przestajemy jej wymagać, choć zaangażowanie na poziomie profesjonalnym jest mile widziane – i dobrze!
- Jasna strona pomysłu: wybór będzie trudniejszy i poprzedzony staranniejszym namysłem. Do tej pory można było głosować aż do wyczerpania puli finansowej, teraz wybór będzie ograniczony nie tylko kwotowo, ale też ilościowo. Ciemna strona: małe, niedrogie w realizacji pomysły (zazwyczaj z kategorii tych „miękkich”, np. joga dla mieszkańców czy wycieczki krajoznawcze po okolicy), kiedyś wybierane niejako przy okazji, mogą zostać uznane za mniej potrzebne w obliczu większych projektów infrastrukturalnych. Jesteśmy sceptyczni wobec tej zmiany – zwłaszcza biorąc pod uwagę zaległości w realizacji projektów inwestycyjnych. Za kilka lat może się okazać, że w niektórych obszarach nie udało się nic zrealizować w ramach BP – właśnie dlatego, że małe projekty przepadły w głosowaniu, a duże i drogie czekają miesiącami na rozstrzygnięcie przetargów.
- Opinie Bemowiaków na ten temat są podzielone. Budżet partycypacyjny miał być mechanizmem, który łączy, a nie dzieli. Z łatwością jesteśmy w stanie wyobrazić sobie głosowanie przeciwko projektom, złożonym przez przeciwników politycznych. Z drugiej strony, życie spontanicznie pisało już scenariusze, w których projekt zbierał najpierw określoną liczbę podpisów poparcia podczas głosowania, a potem, w trakcie realizacji, jeszcze więcej podpisów przeciwko. Być może po prostu nie dało się dłużej tej sytuacji ignorować?
A jakie są wasze opinie? Możecie je zgłaszać do 20 listopada pod adresem: twojbudzet@um.warszawa.pl
Bemowo to stan umysłu
Niezależnie jednak od tego, jak budżet partycypacyjny będzie wyglądał po konsultacjach, obawiamy się, że nie jesteśmy w stanie żadnym regulaminem zadekretować tego, czego w tym procesie potrzebujemy najbardziej: rzetelności, autentycznego zaangażowania i wzajemnego zaufania pomiędzy pomysłodawcami a urzędnikami. Na Bemowie 5 edycji nie wystarczyło, aby urząd dzielnicy zrozumiał, czym ta nieszczęsna partycypacja właściwie jest. Mieszkańcy składający projekty nie są na Bemowie partnerami urzędu, grającymi do tej samej bramki, ale źródłem dodatkowej pracy i kłopotu. Zaczynając już od etapu weryfikacji projektów – w jej trakcie urzędnicy notorycznie przekraczają swoje kompetencje, decydując o tym, jakie projekty są potrzebne, a jakie nie (choć decyzję w tej sprawie powinni podejmować mieszkańcy w głosowaniu). Wygrane głosowanie również nie gwarantuje pomysłodawcom spokojnej głowy. Trudności obiektywne (jak brak ofert na wykonanie) nie są niczyją winą, ale nikt nie uprzedza pomysłodawców, ile zamieszania może ich czekać w okresie przed realizacją – dziesiątki maili, przemycania przez urząd niby nieszkodliwych zmian, prób zrealizowania projektu niezgodnie z ustaleniami, na które ktoś już przecież zagłosował. Poraża liczba projektów wykonanych na odwal, albo takich, które powstały po wielu miesiącach szarpaniny. Przestaliśmy już także notować obietnice, składane w trakcie weryfikacji, których nikt potem nie dotrzymuje. Przykład: w jednej z edycji BP negatywnie zweryfikowano projekt kupna rowerów trójkołowych – pretekstem było, że od początku kolejnego roku będą one dostępne m.in. w Alei Sportów Miejskich… choć mijają kolejne miesiące i wciąż ich nie ma. Jak to nazwać, jeśli nie oszukiwaniem mieszkańców? Ba, odnotowaliśmy nawet incydent, kiedy zarząd dzielnicy niby niechcący przypisał sobie inicjatywę projektu, w rzeczywistości realizowanego w ramach BP. Wstyd!
W tej sytuacji wierzchołkiem góry lodowej jest fakt, że Bemowo na tegorocznym ogłoszeniu wyników głosowania było jedyną dzielnicą, w której nie zaproszono do tego mieszkańców, członków zespołu, projektodawców. To doskonale pokazuje, jaki jest stosunek decydentów do nas, aktywnych Bemowian. Tak, budżet partycypacyjny to proces, w którym przetrwać mogą jedynie najbardziej zdeterminowani.
Bo partycypacji nie możesz uchwałą specjalną zarządzić ani jej ustanowić. Kto inaczej sądzi, świeci jak zgasła świeczka na słonecznym dworze.