Czy zabytek to zbytek?

Bemowo, okolice Fortu Bema, mało znany kompleks budynków z lat 20. XX w., od co najmniej kilkunastu lat opuszczonych i popadających w ruinę. O ich istnieniu wiedzą chyba tylko mieszkańcy najbliższych osiedli. Domy są otoczone rozległym terenem zielonym więc lokalsi chodzą tu pospacerować z psem, pobiegać czy pojeździć na rowerze. Miejsce trochę na uboczu, z dala od głównych ulic więc raczej nie interesuje się nim prasa czy lokalni politycy.
Teren powojskowy – większość budynków należy jeszcze do wojska1, jeden do miasta. I ten miejski jest najbardziej zniszczony – tak zwana willa generalska. Kilka lat temu część obiektu spłonęła, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach. Od tego czasu władze dzielnicy dwukrotnie starały się o pozwolenie na rozbiórkę, ale bezskutecznie – to jednak zabytek2. A z takim zabytkiem wiadomo, same kłopoty. “Najlepiej byłoby to sprzedać” – jak stwierdził niedawno jeden z wiceburmistrzów dzielnicy. Dzielnica nie ma co prawda zbyt wielu nieruchomości, ciągle brakuje budynków i gruntów pod żłobki i przedszkola, dom kultury pozostaje bez stałej siedziby, no ale to jeszcze nie powód by się roztkliwiać nad jakąś ruderą. Rudera więc stoi sobie i spokojnie niszczeje dalej.
I w tym momencie wchodzą filmowcy. Okazuje się, że stare budynki nadadzą się jako plener filmowy i zagrają Kraków z początku XX wieku. Domy są oczywiście w nienajlepszym stanie, więc filmowcy odmalowują fasady i wstawiają brakujące okna. Dzika łąka zostaje skoszona, a dziurawy chodnik przykryty warstwą żwiru. Na jednym z budynków pojawia się tablica: “Wystawa architektury i wnętrz w otoczeniu ogrodowem. 1912, Kraków”. Robi się elegancko. I tylko ta jedna rudera wadzi. Tynku brak, a dziurawy dach został przykryty plandeką, która ledwo trzyma się konstrukcji. Na balkonie rośnie nawet niewielka brzózka. Tu potrzeba raczej gruntownego remontu, a dla kilku dni zdjęciowych nie opłaca się czegoś takiego robić. Na szczęście kino ma swoje triki. Przed budynkiem błyskawicznie “wyrastają” choinki, – wbite w ziemię drzewka maskują to, co za nimi. I już nie widać. I już rudera w oczy nie kole.
Dotychczasowym włodarzom dzielnicy takie rozwiązania są pewnie bardzo na rękę – zasłonić, żeby zrujnowany budynek nie straszył i nie trzeba było się nim zajmować. Ale ekipa filmowa zaraz się stąd wyprowadzi, a prowizorycznie powbijane w ziemię drzewka uschną. I znów trzeba sobie przypomnieć o problemie.
My nie chcemy nic zasłaniać ani maskować. Nie chcemy też pozwalać na dalszą degradację miejskiego mienia. Sąsiednie budynki, zaledwie lekko podrasowane na potrzeby filmu, pokazują, że ta okolica może wyglądać dobrze. To osiedle jest częścią naszej historii, a jej śladów mamy na Bemowie wyjątkowo mało. Mało mamy też lokali, które można by zagospodarować na cele publiczne – przedszkole, bibliotekę, filię domu kultury czy klub sąsiedzki. Opuszczony budynek mógłby służyć mieszkańcom3.
Już w ubiegłym roku wystąpiliśmy do Stołecznego Konserwatora Zabytków z prośbą o interwencję w sprawie zabezpieczenia dalszej dewastacji budynku. Niestety zabezpieczenia wykonane zostały wyjątkowo niechlujnie. W tym tygodniu zaprzyjaźnione stowarzyszenie Kamień i co?, działające na rzecz warszawskich zabytków, złożyło wniosek do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego o wydanie nakazu zabezpieczenia obiektu. Trzymamy kciuki za jak najszybsze zabezpieczenie willi generalskiej przed dalszym niszczeniem i planujemy dalsze wspólne działania w tej sprawie. A w nadchodzących wyborach samorządowych postulujemy przystąpienie do gruntownego remontu budynku, zgodnie z zaleceniami konserwatorskimi. Nie pozwolimy na dalszą degradację majątku miejskiego, który jest naszą wspólną własnością. Zabytkowa willa może i powinna służyć lokalnej społeczności.
- Agencja Mienia Wojskowego
- Ślady starań o rozbiórkę obiektu można odnaleźć w odpowiedzi na interpelację radnego Grodzkiego. Stołeczny Konserwator odmówił Urzędowi Dzielnicy Bemowo rozbiórki budynku Decyzją nr 2251 N/11 z dnia 18.11.2011 r.
- Kubatura budynku wynosi 5026m3 a powierzchnia użytkowa 608m2