Jak pokochać centra handlowe

Równo miesiąc temu świętowaliśmy pierwsze urodziny Dwóch Jelonków – klubu sąsiedzkiego działającego w rejonie pl. Kasztelańskiego na Jelonkach. Liczby robią wrażenie: w ciągu ostatnich 12 miesięcy przez to miejsce przewinęło się 11 tys. osób, które wzięły udział w ponad 600 wydarzeniach.
To wielki sukces mieszkańców, którzy angażują swój czas, by tworzyć ofertę spędzania czasu wolnego dla swoich sąsiadów. To także sukces animatorów, którym udało się zbudować niemałą społeczność osób w różnym wieku, o zróżnicowanych zainteresowaniach, którzy chcą być nie tylko odbiorcami oferty kulturalnej na Bemowie, ale także ją współtworzyć. W czym tkwi sekret tego miejsca? Niezobowiązująca atmosfera zachęca do tego, by zostać dłużej, już po skończeniu warsztatów czy innych zajęć i po prostu posiedzieć przy kawie. Do Dwóch Jelonków można wpaść spontanicznie, po drodze ze szkoły lub pracy, bo zawsze coś się tu dzieje. Ogromne okna zachęcają przechodniów do tego, by zajrzeć do środka – może właśnie odbywa się jakieś ciekawe spotkanie? Lokalizacja tuż przy placu Kasztelańskim sprawia, że klub jest otoczony osiedlami, a najbliżsi sąsiedzi mogą tu właściwie przyjść w kapciach.
Sukces Dwóch Jelonków udowadnia, że takie miejsca są bardzo potrzebne i tkwi w nich ogromny potencjał. Jako współautorzy koncepcji pierwszego bemowskiego klubu sąsiedzkiego, z nieukrywaną satysfakcją stwierdzamy, że mieliśmy rację. Kiedy składaliśmy projekt do budżetu partycypacyjnego, kiedy wraz z innymi osobami działającymi społecznie na Bemowie przekonywaliśmy kolejnych urzędników, że warto, kiedy uczestniczyliśmy w spotkaniach i burzach mózgów poświęconych koncepcji pierwszego miejsca aktywności lokalnej w dzielnicy – wierzyliśmy, że ten pomysł musi zaskoczyć. Po roku działania Dwóch Jelonków możemy też z pełnym przekonaniem stwierdzić, że takich miejsc potrzebujemy więcej – także w innych częściach dzielnicy.
I stało się – już prawie jest. Na pierwszych urodzinach Dwóch Jelonków padła oczekiwana od dłuższego czasu deklaracja – na Bemowie powstanie kolejny tego typu punkt. Byłaby to fantastyczna wiadomość, gdyby nie fatalna lokalizacja, która może pogrzebać ten pomysł. Burmistrz Bemowa ogłosił bowiem, że Klub Artystyczny Bemol (taka będzie nazwa nowego domu sąsiedzkiego) powstanie… w centrum handlowym z hipermarketem Carrefour. Zgromadzeni na urodzinach Dwóch Jelonków społecznicy spontanicznie zaklaskali, słysząc tę informację – ale już kilkanaście sekund później mina nam zrzedła. Wygląda na to, że władze dzielnicy zbyt dosłownie zinterpretowały tytuł bestsellerowej powieści związanej kiedyś z Bemowem Natalii Fiedorczuk.
Jednak galerie handlowe to miejsca projektowane z myślą o zupełnie innym wykorzystaniu. Przestrzenie bez okien i zegarów (jak w kasynie 🙂 ) mają sprawiać, by łatwiej było się nam „zapomnieć” w zakupowym szale. Tu każdy myśli o sobie i swoim koszyku, a nie o budowaniu wspólnoty. Każdy chce też raczej być „osobno”, jest po prostu klientem, który przyszedł zaspokoić swoje potrzeby. Chyba trudno sobie wyobrazić lokalizację, która by stała bardziej w sprzeczności z ideą niekomercyjnego miejsca spotkań, gdzie każdy odwiedzający jest jednocześnie współgospodarzem i współtwórcą oferty, gdzie ludzie spotykają się w niezobowiązującej atmosferze, żeby pobyć razem z sąsiadami.
Jakby tego było mało, Galeria Handlowa Bemowo znajduje się na zupełnych peryferiach dzielnicy – z jednej strony działki, z drugiej działki, z trzeciej…. działki. A z czwartej lotnisko. Skąd ci sąsiedzi mieliby się tam znaleźć? Miejsca aktywności lokalnej powinno się tworzyć wśród osiedli – tam gdzie najłatwiej dojść pieszo, gdzie ludzie czują, że są u siebie. Tymczasem ludzie mieszkają kilometr dalej. Świetnie pokazuje to mapa gęstości zaludnienia – na północnym Bemowie najwięcej osób mieszka na osiedlach Bemowo II i IV, w okolicach Wrocławskiej. Stąd jednak do nowego MALu trzeba by maszerować ok. pół godziny.
Dojazd też pozostawia wiele do życzenia. Carrefour jest już za pętlą Nowe Bemowo, więc znaczna część linii autobusowych i tramwajowych odpada. Zapomnijcie, że dojedziecie tam 171 czy 24. A jak już dojedziecie, czeka was przeprawa przez jedno z najmniej przyjaznych pieszym skrzyżowań (fazy świateł są tak ustawione, że nie sposób przejść za jednym razem, na dwa razy też nie zawsze się udaje). Dalej tylko przebieżka przez parking i już jesteście na miejscu. W świątyni konsumpcji.
Sytuacji nie usprawiedliwia fakt, że – jak wynika z informacji podanych nam przez Centrum Komunikacji Społecznej – lokal został dzielnicy udostępniony za darmo. Poszukiwanie oszczędności jest godne podziwu, szkoda tylko, że Bemowo wpisuje się w niechlubną tradycję, zgodnie z którą w pierwszej kolejności tnie się wydatki na działalność społeczną, kulturalną i kulturotwórczą. Ale czy można się dziwić? Nasza dzielnica nie od dziś demonstruje, że kulturę i rozrywkę pojmuje… specyficznie. Można wręcz zaryzykować opinię, że kompletnie nie rozumie, co jest w niej ważne i jak się zabrać za jej animowanie. Dzień sąsiada, od lat inicjowany oddolnie przez nieformalne grupy sąsiedzkie, w tym roku przybrał postać festynu z darmową kiełbasą i został zorganizowany odgórnie, bez konsultacji z mieszkańcami. Bemowo jest jedną z trzech (sic!) dzielnic w Warszawie, gdzie nie odbywa się żadna impreza w ramach dorocznej Nocy Muzeów, choć mamy niejedno do pokazania – ale głośne koncerty z gwiazdami pop w roli głównej są obowiązkowe i w ten właśnie sposób świętuje się „Dni Bemowa”. Oczywiście nieskomplikowane rozrywki mają i zawsze będą miały swoich amatorów, ale dlaczego ograniczamy się właśnie do nich, a jedyną oazą czegoś więcej jest u nas Bemowskie Centrum Kultury?
Podsumowując – galeria handlowa przy Carrefourze jako miejsce na klub sąsiedzki dla północnego Bemowa to punkt nietrafiony na wszystkich poziomach – lokalizacyjnym, komunikacyjnym, symbolicznym. To ogromne ryzyko, że nowe miejsce aktywności lokalnej będzie świecić pustkami. Albo stanie się klasycznym nie-miejscem1: co prawda odwiedzanym, lecz przez osoby zupełnie anonimowe, przypadkowe. Klientów oczekujących usługi, a nie członków społeczności, gotowych dać innym coś od siebie. Mieszkańcy północnego Bemowa zasługują na coś lepszego!
Tym razem przepadło, machina ruszyła, dopiero co zakończono konkurs na koordynatora Klubu Artystycznego Bemol. Zastanówmy się jednak, czy w północnej części dzielnicy istnieje jakiekolwiek miejsce, które sprawdziłoby się lepiej jako MAL?
Przywołana już mapa wskazuje, że najlepszą lokalizacją byłyby rejony osiedli Bemowo II lub IV, gdzie dominują wysokie bloki. W tym miejscu najwięcej mieszkańców mogłoby skorzystać z klubu położonego w odległości krótkiego spaceru. W ubiegłym roku w okolicach bardzo dobrze skomunikowanego skrzyżowania Radiowej i Powstańców Śląskich powstały nawet dwa pawilony usługowo-handlowe, które świetnie nadawałyby się do tej roli. Niestety najbardziej atrakcyjne lokale w parterze, od strony głównych ulic, zostały już zajęte (w jednym z budynków ulokowała się sieciowa kawiarnia, w drugim apteka). Pawilon przy “Stokrotce” ogłasza jeszcze możliwość wynajmu przestrzeni, a parter od strony ul. Pirenejskiej pozostaje pusty. Może tutaj? Jeśli nie, warto też rozważyć budynek dawnego salonu Hondy, przy skrzyżowaniu Powstańców i Wrocławskiej. Od kilku lat jest pusty a już w sierpniu odbędzie się kolejny przetarg na najem. Ogromna powierzchnia (ponad 700m2, 3 kondygnacje, w tym podziemna) umożliwiłaby zlokalizowanie tu nie tylko domu sąsiedzkiego, ale też np. filii biblioteki, a po północnej stronie S8 mamy tylko jedną tego rodzaju placówkę, w dodatku gnieżdżącą się w niewielkiej sali wynajmowanej od spółdzielni mieszkaniowej. Niedaleko, bo przy Widawskiej, SM Wola buduje nowy blok, w którym także przewidziano usługowe partery. Potencjalnych lokalizacji dla miejsca sąsiedzkich spotkań jest wiele, trzeba tylko chcieć.
- Nie-miejsce (fr. non-lieu) – termin ukuty przez francuskiego antropologa, Marca Augé, oznaczający miejsce będące “przestrzenią niczyją” nie ze względu na brak właściciela, ale na brak emocjonalnego powiązania jej z ludźmi. Typowymi przykładami nie-miejsc są lotniska, centra handlowe czy stacje benzynowe. Nie-miejsca są przestrzeniami, w których co prawda przewija się wielu ludzi, ale niepowiązanych ze sobą. Nie sprzyjają one nawiązywaniu relacji międzyludzkich, nie budują tożsamości czy poczucia przywiązania.