Błotniste tarasy

Kiedyś osiedla nazywano zwyczajnie. Często starczało, by nazwa wskazywała lokalizację. Na Bemowie mamy więc Osiedle Jelonki – od nazwy tej części miasta, mamy też kilka osiedli, które swoją nazwę zaczerpnęły od najbliższych ulic – Rozłogi, Lazurowa, Górczewska. To ostatnie, ze względu na duże rozmiary, podzielono dodatkowo na części, które najzwyczajniej w świecie ponumerowano – 1, 2, 3. Podobnie stało się z ogromnym osiedlem w północnej części dzielnicy – tu mamy Osiedle Bemowo I, II, III, IV i V. Może niezbyt oryginalnie, ale każdy kto tu mieszka orientuje się w tym systemie.
Dziś mieszkaniówka rządzi się innymi prawami. Przyszły mieszkaniec to klient, którego należy zachęcić do wybrania konkretnej oferty. Kusić można na wiele sposobów – na przykład dogodną lokalizacją, atrakcyjnym sąsiedztwem, dobrą architekturą. Nie bez przyczyny znaczna część inwestycji oddawanych i dopiero planowanych do oddania w południowej części Bemowa już dziś reklamuje się jako położone blisko stacji metra, mimo że dotrze tu ono dopiero za kilka lat. Jak mantra powtarzane są zaklęcia o “zielonym Bemowie” (o tym, czy nasza dzielnica faktycznie jest tak zielona pisaliśmy tutaj). Co jednak zrobić, gdy wszyscy chwalą się tym samym? Można próbować wyróżnić się nazwą.
Luksusowo
“Podaruj sobie odrobinę luksusu” głosiło hasło reklamowe z początku lat 90. Minęło ponad 20 lat, ale hasło jest nadal aktualne – w końcu kto z nas nie ma choć czasem ochoty na coś wysmakowanego? Jesteście gotowi na luksus po bemowsku? No to jedziemy:
- Osiedle Premium – premium mogą być marki samochodów, kanały kablówki albo smsy (to te droższe, do których wysyłania często zachęcają nas zwykli naciągacze). Okazuje się, że premium może być też osiedle. Przy Pełczyńskiego, czyli w jednym z gęściej zabudowanych rejonów, bez parku czy szkoły w okolicy, za to z widokiem na trasę S8.
- Villa L’Azur – czyli luksus à rebours; Brawurowe copy, które w dwóch słowach ujmuje wszystko – w nazwie udało się pomieścić odniesienie do lokalizacji przy Lazurowej, sen o francuskiej riwierze, a nawet marzenia o mieszkaniu w luksusowej willi. Szkoda tylko, że willa jest najzwyklejszym blokiem na pozbawionym infrastruktury społecznej Chrzanowie.
Po angielsku
Jak coś jest po angielsku, to wiadomo że jakoś tak nowocześniej, bardziej dynamicznie i młodzieżowo. Dla dynamicznych Bemowo ma następującą ofertę:
- Young City – jesteśmy w city i jesteśmy young. Batalionów Chłopskich to co prawda już w zasadzie obrzeża ale co tam. W materiałach informacyjnych developer kreśli profil potencjalnego klienta – energiczny, aktywny, wysportowany. Zapewnia też o bliskości “rozwiniętej infrastruktury społecznej”. Przypomnijmy, jesteśmy na Chrzanowie, więc bajki o infrastrukturze społecznej to trochę myślenie życzeniowe, a trochę futurologia. Może za 20 lat… tylko klient będzie wtedy już trochę mniej young.
- Bemowo Park – to właściwie trochę po angielsku, a trochę po polsku, bo park brzmi tak samo w obu językach. Ale składnia sugeruje, że jednak po angielsku. Tak czy siak, spodziewamy się parku, tymczasem “park”, wciśnięty jest w narożnik pomiędzy Lazurową a trasą S8. I reklamuje się hasłem “blisko natury”. W sumie jak już się wjedzie na tę S8 to wszędzie blisko.
Idyllicznie
Dla poszukujących spokoju i odpoczynku mamy bogatą ofertę osiedli obiecujących miejsce ciche, bezpieczne, wręcz sielankowe.
- Osiedle Kameralne – według Słownika Języka Polskiego kameralny to tyle co niewielkich rozmiarów, dający wrażenie spokoju i przytulności. No więc dziesięciopiętrowe bloki to chyba nie to. Bliskość Połczyńskiej i McDonalda raczej nie sprzyja. Dużym atutem jest położenie przy gliniankach Jelonek, niestety częściowo zasypanych przez developera (nie do końca zresztą w zgodzie ze Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego a być może również innymi dokumentami).
- Osiedle Przyjaciół – nazwa inspirowana pobliskim Osiedlem Przyjaźń, które po przyjacielsku przytuliła nowa inwestycja. Aby przytulić się naprawdę mocno inwestor postawił bloki w odległości ok. 12 metrów od niewielkich drewnianych domków. Niby wszystko zgodnie z prawem, ale odcięcie kilkudziesięcioletnich drewnianych budynków od dostępu do światła słonecznego grozi butwieniem drewna i zagrzybieniem. Trudno więc powiedzieć, by nowe osiedle realizowało zasadę dobrego sąsiedztwa.
- Nad Jeziorem – blok na Górcach, położony nie tyle nad jeziorem co stawem. Kto oczekiwał malowniczego widoku z okna może być rozczarowany. Tuż za Jeziorcem wznosi się bury mur oporowy nasypu kolejowego. Z wyższych kondygnacji dostrzec można zapewne też ekrany trasy S8. Zieleń wokół stawu pozostawia wiele do życzenia, w dodatku ostatnio skradziono tu świeżo zasadzone trzmieliny.
- Ogrody Bema – znak rozpoznawczy to inspiracje stylem okrętowym (bulaje) i kolorystyka z lat 90. (fioletowe detale). Ogrodu tu nie uświadczysz bo i nie ma gdzie sadzić drzew – prawie wszędzie strop garażowy.
Abstrakcyjnie
Są też nazwy, w których zwyczajnie nie wiadomo o co chodzi. To znaczy autorom najpewniej o coś jednak chodziło, tyle że intencje te pozostają nieczytelne. To w sumie chyba najlepsze wyjście, bo łatwiej w ten sposób uniknąć obciachu.
- Awangarda – czyli straż przednia. Być może chodzi tu o nawiązanie do militarnej przeszłości Fortu Bema, przy którym zlokalizowane jest osiedle? Chociaż developer w materiałach informacyjnych snuł raczej narrację, która uderza w skojarzenia artystyczne. Skąd takie skojarzenia – trudno rozszyfrować. Na razie osiedle pozostaje w awangardzie inwestycji, które przyczyniają się do degradacji okolicy. Zieleń wokół fortu rozjeżdżona, ulica Waldorffa pokryta błotem, a wokół budowy walają się śmieci.
- Stella – czyli gwiazda, chociaż mnie kojarzy się po prostu z pewną marką piwa. “Gwiazda Bemowa” jak na razie zdążyła jedynie zabłysnąć kontrowersjami wokół warunków zabudowy, które pozwalają na postawienie bryły o wysokości 50m – “najwyższego budynku na Bemowie” jak chwali się inwestor.
Pośmialiśmy się, pożartowali, a teraz może coś bardziej serio. Tak naprawdę nazwy nowych inwestycji nie mają żadnego znaczenia – mogą być śmieszne, pretensjonalne, nawet głupie. Prawdziwym problemem nowych osiedli na Bemowie jest coś innego. To brak planowania przestrzennego, ogromne niedostatki infrastruktury społecznej i przestrzeni wspólnych. To kontrowersje wokół wydawanych decyzji o warunkach zabudowy. To płoty wygradzające całe kwartały, chęć maksymalizacji zysków inwestorów doprowadzająca do wysokiego zagęszczenia zabudowy, deficyty zieleni, wreszcie przypadki dewastacji przestrzeni publicznej podczas prowadzonej budowy. I, jeśli jeszcze nie zauważyliście, to właśnie o tym był ten tekst.
Nowe osiedla reklamowane są jak produkty na sklepowych półkach, zewsząd docierają do nas hasła o “rozwoju dzielnicy” (rozumianym jako wzrost liczby mieszkańców) tymczasem nowi mieszkańcy sprowadzają się do jedynie nowocześniej wyglądających, ale dobrze znanych nam z drugiej połowy ubiegłego wieku, sypialni. I o ile na starych osiedlach, budowanych jeszcze w PRL, infrastruktura społeczna też często nie nadążała za mieszkaniówką (sama musiałam dojeżdżać “szkolniakiem” do podstawówki położonej w starszej części ówczesnej Woli), to przynajmniej od początku przewidywano na nią miejsce. Obecnie Bemowo pokryte jest planami zagospodarowania jedynie w 16% i nie wygląda, by miało to się szybko zmienić. Miasto zapowiedziało co prawda niedawno, że jeszcze w pierwszym kwartale tego roku zostanie wyłożony plan miejscowy dla Chrzanowa, ale już kilka dni później szef miejskiego biura architektury wycofywał się z tej deklaracji rakiem, tłumacząc że tempo przygotowania planu zależy także od innych instytucji. Czekamy więc na zwrot akcji a w międzyczasie nabijamy się z developoezji, bo co nam pozostało.
Tekst inspirowany artykułem Mateusza Kaczyńskiego Budowlana poezja.